
Jak planować tydzień, by mieć czas na rodzinę, trening i firmę?
Zmieniasz opony na zimowe, zanim spadnie pierwszy śnieg. Dbasz o lakier na aucie, robisz przeglądy, pilnujesz terminów. Twoje auto ma swoje miejsce w kalendarzu, budżecie i planie. A Ty? Ty jedziesz na rezerwie. Bez snu. Bez planu. Bez regeneracji. Brzmi znajomo?
Jeśli tak – ten tekst jest o Tobie. Ale nie będzie to klasyczny wpis o produktywności, leadach czy narzędziach do zarządzania czasem. Będzie o czymś ważniejszym. O punkcie, od którego wszystko się zaczyna – od Ciebie.
Dlaczego o tym piszę?
Bo sam przez to przeszedłem. Nie raz. Prowadząc firmę, doświadczyłem i sukcesów, i mocnych ciosów. Zespół rósł, przychodzili nowi klienci, wszystko wyglądało dobrze – aż nagle zaczynało się sypać. Ludzie odchodzili. Klienci rezygnowali. A ja? Robiłem to, co większość właścicieli firm – przyspieszałem. Pracowałem więcej, intensywniej, kosztem snu, czasu z rodziną i siebie samego.
Dziś wiem jedno – mogę zawalić firmę przez rodzinę. To zaboli, ale jakoś sobie poradzę.
Ale nie mogę zawalić rodziny przez firmę. Bo to kosztuje więcej niż jakikolwiek kontrakt, klient czy przychód. To kosztuje życie.
I to wcale nie jest o motywacji. To nie „rób to, bo tak trzeba”. To czysta logika. System, który musi działać. W pewnym momencie powiedziałem sobie „stop”. Zacząłem testować inne podejście. Eksperymentować. Tworzyć nowe nawyki.
Wróciłem do książek, które zawsze polecam przedsiębiorcom: Kaizen, Siła Nawyków, Getting Things Done, Droga Toyoty. I właśnie tam, między wierszami, znalazłem potwierdzenie tego, co czułem intuicyjnie – bez silnego „ja” nie ma silnej firmy.
Prosty system. Zero filozofii.
Dziś mój tydzień nie zaczyna się od projektów, leadów ani CRM-a. Zaczyna się ode mnie. Od moich ludzi. Od tych, którzy czekają, a nie naciskają.
Zanim wpiszę do kalendarza cokolwiek firmowego – planuję czas z rodziną. Randkę z żoną. Trening. Odcięcie od internetu. Spotkanie z przyjaciółmi. Takie rzeczy mają swoje miejsce – dosłownie. Blokuję je w kalendarzu jako „nieprzesuwalne”. Dopiero potem – i tylko potem – dopinam spotkania, projekty i obowiązki. Firma dopasowuje się do mnie. Nie odwrotnie. To nie ego, a odpowiedzialność. Bo firma to narzędzie, które mam wykorzystywać – a nie pan, który ma mnie trzymać na smyczy. To ja jestem architektem swojego tygodnia. Nie klient. Nie deadline. Nie kryzys.
Dogmat, którego się trzymam
Jeśli coś trafiło do kalendarza w kategorii „ja” – nie ruszam tego. Nie kasuję treningu, bo „wszedł ważny call”. Nie odwołuję obiadu z rodziną, bo „projekt się spóźnia”. Nie rezygnuję z czasu offline, bo „przyszedł mail z wykrzyknikiem”.
Wiem, że to niepopularne. Szczególnie w Polsce, gdzie działają ponad 2 miliony jednoosobowych działalności. Każdy z nas żyje w przeświadczeniu: „Zrobię to lepiej sam”. I zaczynamy upychać własne zdrowie, sen, relacje z dziećmi – między fakturą a klientem. Bo przecież szkoda wydać kilkaset złotych na wirtualną asystentkę albo system, który coś uporządkuje. Ale to nie jest przedsiębiorczość. To brak odwagi do delegowania i brak zaufania do procesu.
Dlatego pytam: czy w tym roku przestawisz planowanie na siebie, a nie na firmę?
Bo jeżeli nie, to nie zdziw się, że w dowolnym momencie roku, niezależnie, czy będzie to czerwiec, czy grudzień, będziesz czuł to samo wypalenie, tę samą frustrację i ten sam chaos.
Co możesz zrobić teraz?
Nie zostawię Cię z pytaniami bez odpowiedzi. Stworzyłem narzędzia, które pomagają właścicielom firm odzyskać kontrolę nad własnym kalendarzem. To nie są złote myśli ani motywacyjne mowy. To konkretne kroki – nazwane, opisane i przetestowane – które możesz wdrożyć od zaraz.
Jestem autorem „5 Kroków Krisa” – mini-systemu planowania dla zapracowanych przedsiębiorców. Dodatkowo korzystam z kart MPPM, gdzie każda karta to jedno działanie z przypisaną ilością czasu. Wiem, ile czego potrzebuję – i nie pozwalam, by to się rozlało.
Nie rozpraszam się. Nie uciekam do internetu. Nie piję siódmej kawy, tylko dlatego, że „muszę się ogarnąć”. Po prostu wiem, co mam robić – i robię to.
👉 Jeśli chcesz zobaczyć, jak to wygląda w praktyce – wejdź na: www.kartymppm.pl
Na koniec
Planowanie nie odbiera wolności. Ono ją daje. Planowanie to nie bycie robotem, a raczej architektem własnego życia.
Jeśli Ty nie zaplanujesz swojego tygodnia – zrobi to ktoś inny. Zrobi to klient, projekt, kryzys… albo mail z wykrzyknikiem. I nagle znów się obudzisz, jadąc na rezerwie. Dlatego weź ten czas. Zatrzymaj się. I zaplanuj najpierw siebie. A dopiero potem – swoją firmę.
Sprawdź, jak możemy pomóc Twojej firmie: https://jbseurope.pl/uslugi/